piątek, 28 kwietnia 2017

Powrót...

... do haftu krzyżykowego chodził mi po głowie od dawna, ale wciąż brakowało mi na to czasu. Mnogość posiadanych włóczek i wciąż napływające inspiracje sprawiały, że non stop coś dziergałam przez ostatnich kilka lat. Teraz po skończeniu pledu i czarnego swetra, który nawiasem mówiąc, świetnie się sprawdza w noszeniu i pomimo swej "cienkości" fajnie grzeje w chłodne dni, nastąpił zastój. Co wrzuciłam na druty, to po godzinie przestawało mi się podobać. Nastąpiła przerwa w pomysłach. Pustka. Ale... że ja jednak nie potrafię nic nie robić, to wyciągnęłam z szuflady rozpoczęty 7 lat temu obrazek krzyżykowy z postanowieniem skończenia go. Tu od razu zaznaczę, że nie jestem normalną hafciarką. Jeśli o to chodzi, to zawsze interesowały mnie zadania ekstremalne...



Za pomocą programu Abakan, przerobiłam obraz ściągnięty ze strony vide.pl.


Zależało mi na rozmiarze ok. 30 cm x 40 cm, więc miałam do wyszycia zaledwie... 53550 krzyżyków. Chciałam, by nici jak najwierniej oddały głębię obrazu, dlatego wybrałam mulinę DMC. Dzięki zastosowaniu wzajemnie przenikających się 42 odcieni kolorystycznych, obraz miał szansę nabrać tej głębi. Te wszystkie działania sprawiły, że proces haftowania był i jest nadal bardzo trudny. Żmudna praca zatrzymała się w pewnym momencie. Odwidziało mi się i dzieło wylądowało w szufladzie.

Przez te ostatnie lata nauczyłam się być bardziej cierpliwą i raczej już nie zdarza mi się nie kończyć rozpoczętych dzieł (chyba że definitywnie będą prute). Znalazłam w sobie siłę i chęć, by dokończyć obraz.

Rozpoczęłam od ustalenia jak obraz się ma do schematu. Tu mnie oblały siódme poty, ale po chwili dzięki pozostawionym już na początku wskazówkom, udało mi się skompletować wszystkie elementy.




W chwili obecnej, po tygodniu pracy, jestem już na tym etapie (wybaczcie stan robótki - straszne wymiętolenie, ale na tym etapie nie ma sensu ani tego prać, ani prasować):



I na koniec jeszcze pokażę Wam mój wczorajszy zakup, poczyniony w stacjonarnej pasmanterii, może przyda się którejś też haftującej dziewiarce... Jako, że na dłuższą metę taki haft jest bardzo męczący dla oczu, to warto narysować sobie na kanwie linie pisakiem, którego tusz (lub inna substancja, nie wiem, nie znam się) pod wpływem powietrza ulatnia się w ciągu kilku godzin. Naprawdę polecam.



I tym akcentem kończę ten wpis. Zapowiada się, że najbliższe tygodnie spędzę nad kanwą, więc Dziergawki będą musiały poczekać. Pozdrawiam Was. Do zobaczenia.


środa, 19 kwietnia 2017

Znów mi się zachciało...

... wydziergać zapinany sweterek. Tym razem zdecydowałam się na cienką włóczkę, a że zaczęłam jeszcze przed ostatnio pokazywanym pledem, to był to typowy długodystansowiec. Wybrałam kolor czarny, ponieważ obecnie nie mam ani jednego swetra w tym kolorze (poprzednio zrobiony wyszedł za duży i oddałam go siostrze).

Postawiłam na klasykę, może dla niektórych zbyt banalną, ale moje zwyklaki nigdy nie są zbyt proste.


Całość została zrobiona w oparciu o metodę contiguous. Dekolt jest ukształtowany rzędami skróconymi. Plisy oraz pasy obojczykowe zdobi ścieg ryżowy. Tym samym ściegiem zrobiłam również odcięcie pod biustem oraz udawane szwy boczne. Całość modelowałam zaszewkami.


Na zdjęciach można zauważyć charakterystyczne dla contiguousa marszczenia, wynikające z dodawania oczek przy pasach obojczykowych. Mnie osobiście średnio się to podoba i wciąż próbuję ten problem jakoś obejść. Być może powinnam się była bardziej postarać podczas upinania szpilek przy blokowaniu... Postanowiłam się tym jednak nie przejmować, bo wiem już z doświadczenia, że z czasem wszystko się odpowiednio porozciąga, ułoży i wygładzi. Z resztą jestem trochę grubsza od manekinu, więc na mnie sweter trochę inaczej się układa ;)



Do tego dopasowałam guziczki z motywem kwiatowym.



Zużyłam 250 g mieszanki wełny owczej z wełną alpaki, więc sweter jest w pełni naturalny i pomimo swej "cienkości" powinien być ciepły.

Włóczka FLORA Drops (65% wełny, 35% alpaki),
druty 3 mm


wtorek, 4 kwietnia 2017

Projekt: pled - finał.

Ostatni odcinek całego procesu tworzenia pledu przeciągał się niemiłosiernie do granic możliwości. Początkowo chciałam  cały projekt ukończyć przed kwietniem, ale niestety się nie udało.

Najpierw było mozolne zszywanie kwadratów. Pisząc: "mozolne", wcale nie mam na myśli trudności technicznych, bo prosty i estetyczny sposób zszycia wymyśliłam już rok temu (instrukcje wykonania można znaleźć TUTAJ). Chodzi tu bardziej o moje gapiostwo, w efekcie którego często po dwa, trzy razy prułam to co przed paroma minutami zszyłam. 

Po zszyciu całości zdecydowałam się na wykonanie jeszcze jednego kwadratu nr 21, bo dotychczasowy wyszedł za duży i "rozpychał" sąsiadów. Całe szczęście miałam trochę innej, cieńszej włóczki w tym samym kolorze.

Gdy już się uporałam z łączeniem wszystkich elementów, przyszła pora na, jak się okazało, kilkudniowe chowanie nitek. To było apogeum cierpliwości... tak właściwie to osiągnęłam je już wcześniej, podczas kilkukrotnego prucia, a teraz tylko utrzymywałam jego poziom... Po prostu tak dużo pracy w to wszystko włożyłam, że postanowiłam już nie schodzić poniżej założonego poziomu perfekcji i uczynić pled dwustronnym. Gdyby komuś "odwaliło" tak jak mi, to mam jedną radę: nie spieszyć się i czekać na odpowiedni do tego typu pracy humor.

Efekt tak bardzo mnie cieszy, że nawet sobie nie wyobrażacie.


To była prawa strona, teraz lewa. Albo odwrotnie. Wszystko jedno.


Kilka zbliżeń.




Kwadraty postanowiłam zszyć ze sobą jakby w poprzek, po cztery w kolumnie i 6 w rzędzie. Poniżej dorzucam schemat łączenia dla zainteresowanych.



Dziergałam na drutach 4 mm z następujących włóczek:

- akryl z Kauflandu (kwadraty nr 2, 5 - 9, 18 - 20, 23, 24), 
- Beyza Himalaya (nr 1, 10, 11),
- Lanagold Fine Alize (nr 3, 4, 12 - 17),
- nieznana włóczka skarpetkowa (nr 21, 22).

Każdy element waży ok. 60 - 70 g, co razem daje wagę ok. 1,7 kg. Na wykonanie całości poświęciłam dużo czasu. Samo dzierganie, łączenie i chowanie nitek zajęło pewnie ok. 90 godzin. Szukanie inspiracji, rysowanie schematów i przygotowywanie ich na blog zajęło mi dodatkowo przynajmniej połowę tego, jak nie więcej.


Włożyłam w ten projekt dużo serca i cieszę się, że wyszło mi tak, jak tego oczekiwałam.